Skalpel – \”Skalpel\”

22 czerwca 2004
ok. 2 minut czytania

Właśnie z tego miasta pochodzą bowiem Igor Pudło i Marcin Cichy, którzy swoje dokonania postanowili firmować nazwą Skalpel. Zanim przejdziemy do kwestii, jak trafny to szyld dla ich działalności, odnotować należy fakt, że polski duet związany jest kontraktem z wytwórnią Ninja Tune – jedną z najważniejszych firm fonograficznych w rozwoju muzyki elektronicznej lat 90. Skupia tak ważnych ze względu na sposób komponowania wykonawców, jak Amon Tobin, The Cinematic Orchestra czy Mr. Scruff, więc panowie ze swoją twórczością lepiej trafić nie mogli.

Skalpel tnie łatwo i z precyzją. Igor z Marcinem łatwej pracy nie mieli, a materiał na ich debiutancką płytę powstawał bodaj ponad dwa lata. Cięć dokonali w tym czasie sporo, głównie na starych płytach z jazzem. Sampler pewnie nie raz \”prosił\” o chwilę wytchnienia. Zebrali materiał na 10 utworów, w sumie ponad 41 minut dźwięków. Tak dobrych, że aż chciałoby się ich więcej, zatem po zakończeniu ostatniego \”kawałka\” naturalnym odruchem jest słuchanie albumu od początku. Mnie to jeszcze nie znudziło, a najchętniej wracam do nagrań \”Not Too Bad\” i \”Theme From »Behind The Curtain«\”. W tym drugim znakomicie wpleciono dialogi z filmu \”Był jazz\” Feliksa Falka, a kończący kompozycję cytat: \”A może jazz jest dla nich czymś więcej niż muzyką?\” znakomicie oddaje istotę poczynań Skalpela.

W materiałach promocyjnych na temat krążka \”Skalpel\” znalazła się m.in. informacja, iż w Wielkiej Brytanii znika on ze sklepowych półek w dość szybkim tempie. Fakt, sam widziałem. Chciałbym jeszcze, by longplay ten doceniono także w naszym kraju. Bo tutaj takie perełki nie powstają zbyt często.