Skalpel – „Transit”

27 października 2014
ok. 1 minuta czytania

Porównania malarskie nie są przypadkowe. Muzyka wrocławskiego duetu zawsze przypominała mi twórczość impresjonistów. Kiedy przyjrzeć się ich nagraniom „z bliska” mamy szereg wielobarwnych plamek, które jednak połączone w całość tworzą wspaniałe muzyczne obrazy. Nie inaczej jest na wyczekiwanej od blisko 10 lat płycie „Transit”. Znów mamy te nieregularne plamki, ale Igor Pudło i Marcin Cichy operują szerszą paletą barw.

Innymi słowy, wciąż jest jazz, wciąż dźwiękowe wyklejanki, ale pojawiają się inne, nowe elementy. Zaskakująco dużo jest wokali (obłędny „Sound Garden”), nie brakuje latynoskich motywów (numer tytułowy) czy oldschoolowego, a raczej staromodnego popu. Więcej też w tych utworach światła, powietrza. Nie to, żeby Skalpel był dotąd mroczny i klaustrofobiczny, ale jednak ich trzeci longplay wydaje się bardziej migoczący i lekki. Przy czym panowie nie wpadają w jakieś nijakie, zwiewno-eteryczno-oniryczne klimaty. Jest energia, są drgania i wibracje, jest rytmiczna akrobatyka.

Nowy Skalpel brzmi jak Skalpel, co już samo w sobie jest atutem. Niezmiennie mamy do czynienia z artystami o niemałej wyobraźni i jeszcze większym talencie (lub na odwrót). „Transit” to jednak dzieło bardziej zróżnicowane, wielokolorowe, organiczne, o nieco innej fakturze, w innych odcieniach niż to, do czego nas przyzwyczaili. Wciąż to jednak ekscytująca, wciągająca muzyczna podróż, w którą chce się wybrać nie raz, nie dwa.