Słodka zemsta Mery Spolsky

27 września 2019
ok. 2 minut czytania

„Bigotka” promuje płytę „Dekalog Spolsky”, który ukazuje się dziś. Mery Spolsky śpiewa w drugim singlu „Bigotka” – „Słyszysz głosy? To głos mój, mój. Przepuszczony przez ambony niewidzialnych, tanich chwytów. Towarzyszy całej armii wycyzelowanych bitów”. I w zasadzie trudno się z tym nie zgodzić. Drugi album artystki, to mocna wypowiedź dotycząca zarówno moralności, jak i spraw trywialnych, codziennych. „Dekalog Spolsky” to dziesięć życiowych zasad zaklętych w dziesięciu piosenkach. Przykazaniom spolsky towarzyszą wyraziste elektroniczne bity, spora dawka ironii oraz wyjątkowa oprawa graficzna.

– „Zemsta jest słodka jak bigotka, zjadam ją ze smakiem, ze swoim nowym”. No właśnie! O to chodzi w drugim singlu promującym moją drugą płytę? O niedopowiedzenia, o mszczenie się na byłych facetach i o słodkie uczucie satysfakcji – mówi Mery Spolsky. – „Bigotka” to moje ulubione ciastko, ale również słowo określające świętoszkę. W klipie, owa świętoszka wkłada kominiarkę na głowę i wraz ze swoim gangiem, szykuje słodką zemstę na byłym chłopaku. Na końcu zajada się ciastkiem, które w klipie wygląda zupełnie tak, jak to ciastko, które jadłam pisząc ten utwór. Smacznego!

„Dekalog Spolsky” to dziesięć zasad Mery Spolsky przedstawionych w dziesięciu piosenkach. Zawiera rady, jak pozbyć się codziennych trosk, jak zacząć kochać swoje uda, jak dbać o własną głowę oraz co robić, gdy instagram wkurza. Album tłumaczy również czemu cieliste rajstopy są już niemodne i działa w myśl zasady, że przeklinać trzeba kulturalnie. Tematy miłosne schodzą na dalszy plan, bo Mery znudziła się już panem, którego na pierwszej płycie „Miło było poznać”. Dziesięć przykazań spolsky uczy, że „nie mówi się drugiej osobie źle”, a wszystkim smutnym myślom warto pokazać „FAKA” lub zamienić je w „Technosmutek”. Zamiast myśleć o byłych, lepiej zjeść ciastko, a ulubione ciastko Mery to „Bigotka”, bo „zemsta jest słodka jak bigotka”.

Nad wszystkimi piosenkami czuwają zakonnice spolsky, które chowają się w środku płyty i posiadają zabawne imiona. Namalowała je Mama Spolsky, która wciąż żyje w głowie i w „Szafie Meryspolsky”.

Szafa odgrywa tu ważną rolę, bo wszystkie sample oraz wokale powstały właśnie tam. Płyta jest utkana z analogowych brzmień, a wszelkie rytmiczne dodatki to nagrane na mikrofon obcasy, futra, wieszaki i łańcuszki.

Za muzyczną produkcję odpowiada No Echoes, a mastering wykonał Rafał Smoleń. Za teksty odpowiedzialna jest jak zwykle Mery Spolsky, która tym razem postawiła na jeszcze więcej gier słownych i gimnastyk językowych. Każde słowo jest sto razy przemyślane, chowa drugie dno i nie boi się niewyparzonej gęby.