Snoop Dogg – „Coolaid”

19 sierpnia 2016
ok. 1 minuta czytania

Snoop Dogg ma swój określony, wyrazisty styl, który przez lata niekoniecznie ewoluował. Raper stawia na mięciutkie rytmy i rymy, rozbujany hip-hop, słoneczne/upalone dźwięki i ogólny luz. Na „Coolaid” nie jest inaczej. Króluje rap z Zachodniego Wybrzeża co i rusz wzbogacony albo o klasyczne, oldschoolowe elementy („Oh Na Na”), albo wręcz przeciwnie, śmiało flirtujący z nowoczesnymi brzmieniami („Super Crip”). 44-latek lubi disco, funk, ale też połamane rytmy, kanye’owe chórki i kanciastą elektronikę („Kush Ups”). W ten sposób zadowoleni będą i starsi, oddani fani, ale również współczesne dzieciaki, którym na bank spodoba się na przykład balladowe, szybujące „Light It Up”.

Inne mocne pozycje w zestawie to pachnące latami 90. „Don’t Stop”, mroczno-liryczne „Let Me See Em Up”, „My Carz” z synthpopowymi samplami Gary’ego Numana, okraszone seksownymi chórkami „What If” czy piękne na finał, zaangażowane „Revolution”. Co ważne, w którą stronę Snoop Dogg, by się nie kierował, zawsze wypada dobrze, autentycznie. Zero obciachu, żenady. Jak ryba w wodzie. Nie boi się młodszych współpracowników, co więcej, chętnie pozwala im błyszczeć (Swizz Beatz).

„Coolaid” to dowód, że Snoop Dogg wciąż jest w formie, wciąż trzyma rękę na pulsie, a przede wszystkim cały czas pozostaje sobą.