Stalley – „Honest Cowboy”

15 sierpnia 2013
ok. 2 minut czytania

Charyzma, inteligencja, mądrość i przede wszystkim wybitne ucho do bitów. Gdyby ktoś spytał, czym najbardziej wyróżnia się Stalley jako raper, właśnie te cechy bym wymienił. Pomimo tego, że kontrakt podpisał z nim Rick Ross, za sprawą czego stał się częścią kojarzonej raczej z komercyjnym, bezrefleksyjnym hip-hopem, oficyny Maybach Music Group, nic nie zmienił w swoim stylu. Wciąż jest zwyczajnym chłopakiem dumnym ze swoich korzeni, bezgranicznie oddanym hip-hopowi, pięknym samochodom, twardo stąpającym po ziemi i żyjącym w trochę wolniejszym tempie niż część kolegów z branży. Taki też jest mikstejp „Honest Cowboy”. Leniwy, przyjemny w odbiorze, bardzo bujający. Producenci, m.in. DJ Quik, Block Beataz i Terrace Martin, przygotowali zestaw mocno bluesowo-soulowy. Trudno wyróżnić konkretnie pojedyncze pozycje. Otwierający album „Spaceships & Woodgrain” wybitnie sprawdzi się jako tło do porannego joggingu na plaży. Singlowe „Swangin'”, w którym gościnną zwrotką popisał się legendarny Scarface najlepiej włączyć sącząc drinka, leżąc w fotelu albo hamaku. Trochę więcej dynamiki przynoszą kawałki na drugiej połowie wydawnictwa, a szczególnie świetne „NineteenEighty7” (kolejny dobry gościnny udział ScHoolboy Q) i bonusowe „A-Wax”. Bardzo dobrze wykorzystane są w kilku refrenach żeńskie wokale (Crystal Torres w „The Highest” wypadła wzorowo), co też znacznie wpływa na relaks i przyjemność ze słuchania longplaya. Zastanawia tylko jedno. Jeśli tak kapitalnie wypadają kawałki, które ostatecznie na regularny album nie trafią, to cóż ten Stalley planuje na regularnym krążku?!