Stone Sour – „Come What(ever) May”

26 lipca 2006
ok. 1 minuta czytania

Otóż mamy do czynienia z rasowym rockowym graniem na kanwie świetnych, chwytliwych melodii. Longplay skrywa mnóstwo energii i niejednokrotnie imponuje siłą, a także szybkością. Całość jest jednak na tyle zgrabna i rytmiczna, że z miejsca wpada w ucho. Co więcej, panowie płynnie potrafią przejść od łagodniejszych momentów do niemal metalowej furii, zapewniając pełnię muzycznych doznań.

Bardzo pozytywne wrażenie robią także aranżacje, w tym gęste riffy a przede wszystkim perkusyjne popisy Roya Mayorgi. Corey Taylor udowadnia z kolei, że nie tylko potrafi ładnie zaśpiewać (a naprawdę potrafi), ale także, iż bez trudu może całkiem konkretnie się wydrzeć. Ogólny dobry efekt psuje niestety ostatni utwór – „ZZyxx Road”. Ckliwa, tendencyjna ballada z rzewnym fortepianem w tle.

W porównaniu z surowym i chaotycznym (co nie znaczy złym) debiutem „Stone Sour”, druga długogrająca propozycja amerykańskiego kwintetu jest dziełem znacznie bardziej spójnym i przystępnym. Solidna dawka mocnych numerów, którymi dzieciaki z zamiłowaniem do cięższych brzmień powinny być zachwycone.