The Stooges – „The Weirdness”

5 marca 2007
ok. 1 minuta czytania

Wszystko było pięknie, dopóki Iggy Pop z kolegami zajmowali się wyłącznie koncertowaniem. Fantastycznie było usłyszeć na żywo „I Wanna Be Your Dog” czy „Dirt”. Ktoś jednak wpadł na pomysł, aby panowie nagrali nowy longplay. Tak powstał krążek „The Weirdness”, pierwszy w dorobku grupa od ponad 30 lat. Pytanie tylko: „Po co?”.

The Stooges nie przeszli muzycznej ewolucji i już po pierwszych dźwiękach dzieła słychać, że w głębokim poszanowaniu mają to, jak gra się w XXI wieku. I chwała im za to. Świeże dokonania zespołu to – szczęśliwie – wciąż prosty, surowy rock’n’roll. Album skrywa brudne brzmienie i średnio porywające kompozycje.

Wszystko wydaje się niby w porządku. Iggy Pop, mimo niemal 60 lat na karku, jeszcze nie złagodniał, nadal jest niepokorny. Całości brakuje jednak żaru, który znamy ze starych nagrań bandu. Co jednak najbardziej martwi, znikły wszelkie prymitywne, pierwotne elementy, którymi Amerykanie potrafili bezbłędnie kusić i uwodzić.

The Stooges A.D. 2007 to kapela pełna zapału, jednak pozbawiona środków. Jest niczym nieokiełznana bestia, lecz zamknięta za kratkami. Oczywiście, może się podobać, ale pomimo wściekłych ryków nie ma szans, aby przyprawić o dreszcze i drżenie kolan.