The Stranglers – „Giants”

22 marca 2012
ok. 2 minut czytania

„Giants” to druga płyta bez wokalisty Paula Robertsa, który przejął pałeczkę po Cornwellu. I The Stranglers jako kwartet stworzyli chyba najbardziej przekonujący materiał odkąd Hugh nie ma w zespole. Zamiast zbliżać się w stronę współczesnego alternatywnego grania, zespół zarejestrował piosenki, którym bliżej do tego, co robił w latach 80. XX wieku. Wprawdzie czasem zabrzmi drapieżna rockowa gitara Baza Warne’a (choćby „Adios (Tango)”, „15 Steps”), który z weteranem Jeanem-Jakiem Burnelem dzieli wokale, lecz częściej docierają do nas delikatniejsze piosenki z charakterystycznym klawiszem Dave’a Greenfielda.

Obok większości kompozycji, w których słyszymy starych dobrych The Stranglers z czasów „Feline”, „Aural Sculpture”, czy „Dreamtime”, mamy na krążku odrobinę bluesa i blues rocka, a także niezłe granie ilustracyjne w „Another Camden Afternoon”, w którym Warne i Greenfield wymieniają się solówkami. Kawałek ma świetny puls i klimat. Generalnie, cały album wchodzi bezboleśnie, a jego słuchanie na pewno nie jest katorgą dla zagorzałych fanów Dusicieli, a do takowych mam zaszczyt się zaliczać. Z pewnością dostrzegalny jest brak magicznego błysku, jaki powstawał wskutek twórczych tarć między Jeanem-Jakiem i Hugh. Ale na „Giants” jest niemało dobrych piosenek, a kilka ma nie najgorszy potencjał hitowy (by wymienić kawałek tytułowy, „Mercury Rising”, „Time Was Once On My Side”).

Sekret łatwej przyswajalności płyty po części leży w tym, że muzycy wrócili do niektórych pomysłów sprzed nastu lat i dopracowali je starannie. Jednakże krzywdzące byłoby dla The Stranglers podejrzewanie ich o wyrachowanie, polegające na eksplorowaniu przeszłości z koniunkturalnym podtekstem w tle. To nie w ich stylu. Poza tym, słuchając płyty wyczuwa się dobrą chemię między muzykami, radość z tworzenia. Co po prawie 40 latach na scenie dla większości składu, zasługuje na wielkie uznanie. Nic dziwnego, że reakcje fanów na „Giants” są entuzjastyczne. Tak dobrego materiału Dusiciele nie nagrali od bardzo, bardzo dawna.