Tomahawk – \”Oddfellows\”

31 stycznia 2013
ok. 1 minuta czytania

– Jesteśmy starsi i mądrzejsi, i zdaliśmy sobie sprawę, że to nie fizyka jądrowa, nie \”Dungeons & Dragons\”, żadna awangardowa muzyka – powiedział w jednym z wywiadów Duane Denison. – Jesteśmy rockową kapelą.

Słowa gitarzysty najlepiej podsumowują czwarty longplay Tomahawk. To po prostu rockowe granie. Niepozbawione niespodzianek, niekoniecznie oczywiste, na pewno ciekawe, chwilami mroczne, niepokojące, nerwowe, ale jednak po prostu rockowe granie. Wyraziste, kąsające, lekko błądzące, lawirujące między prostotą i bezpośrednim charakterem, a czymś intrygującym, wciągającym, nieszablonowym. Kapitalna soczysta gitara, rozedrgany, mięsisty bas, niezawodny głos Mike\’a i rozbiegana perkusja.

Nie brakuje tu melodii, ba nawet chwytliwych refrenów (piekąc babeczki, radośnie nuciłam refren \”Stone Letter\”). Słucha się tego dobrze, nawet kiedy \”leci w tle\”. \”Oddfellows\” to nie są oczywiście radiowe piosenki. Tu wciąż coś się czai, coś czyha, skrada się i nie pozwala słuchaczowi choćby przez chwilę się nudzić (świetne \”Waratorium\”). Wszystko jest jednak naturalne, logiczne. Nic na siłę, żadnego ciężkostrawnego eksperymentowania, kombinowania. Zdecydowanie bliższe temu, co zespół robił na pierwszej i drugiej płycie, niż na \”Anonymous\”. Ot, trochę ambitniejsze, rockowe granie. Zaznaczmy, naprawdę dobre rockowe granie.