Wagon Christ – „Toomorrow”

8 kwietnia 2011
ok. 1 minuta czytania

Wagon Christ wydał dotąd w Ninja Tune zaledwie dwa albumy (ostatni siedem lat temu – „Sorry I Make You Lush”), ale to i tak wystarczyło, by wpisał się on w elitarne grono flagowych produktów brytyjskiej wytwórni. Stojący za tym projektem Luke Vibert zdążył już przyzwyczaić słuchaczy do wybijających się na tle konkurencji produkcji. Od lat nagrywa pod wieloma pseudonimami – Wagon Christ to tylko jedno z kilku jego wcieleń. Niewykluczone jednak, że teraz dla niego najważniejsze, o czym może świadczyć najnowszy album Luke’a, wydany pod tym właśnie szyldem.

Pieczołowicie dopracowany, scalający wiele wątków nie tylko z wcześniejszych płyt Wagon Christa, jest nową wizytówką Viberta. Gdybym dzisiaj chciał komuś przedstawić go jako twórcę ciekawej elektroniki, posłużyłbym się właśnie „Toomorrow”. Ileż na tej płycie elektronicznych barw i inspiracji! Nawet zdawałoby się najbardziej proste bity, u Luke’a przyjmują postać pokręconych, pełnych życia historii. Ta płyta jest jak soundtrack do odrealnionego, psychodelicznego filmu, w którym zamiast ludzi główne role grałyby kolorowe stwory z innej, niemniej dziwacznej planety. Ich losom towarzyszyłyby raz nasycone funkiem, raz hip-hopem czy disco kwaśne brzmienia, które jeszcze zmyślnie ubogacone kosmicznymi wokalizami budują atmosferę krainy lepszej od tej, w jakiej miała się okazję zagubić bajkowa Alicja. „Toomorrow” odmładza. I mało ważne, że tylko na chwilę.