Weezer – „Raditude”

26 maja 2010
ok. 2 minut czytania

Nie wiem, czy w zamiarze muzyków było podsumowanie twórczości, ale słuchając „Raditude” takie wrażenie można odnieść. Można też traktować album jako rekapitulację dorobku w połączeniu z hołdem dla idoli. Na krążku znajdują się bowiem piosenki, które czerpią ze wspaniałej tradycji amerykańskiego popu i rocka lat 60. (przykładowo zamykająca całość ballada „I Don’t Want To Let You Go”), bombastycznego glamu a la Gary Glitter (dobry „The Girl Got Hot”), jak również czadowego rocka lat 80. i 90., którego nie powstydziliby się mistrzowie Riversa Cuomo, Pixies czy Nirvana (choćby „Let It All Hang Out”). Otwierający „(If You’re Wondering If I Want You To) I Want You To” rytmiką przypomina trochę „I’ll Be There For You” The Rembrandts. Lider Weezer dał również ujście duchowym poszukiwaniom na Dalekim Wschodzie w udanym „Trippin' Down The Freeway”, w którym ładnie wykorzystano sitar, a pochodząca z orientalnego kraju pani upiększyła kawałek wokalizami.

Cuomo postanowił poszukać pomocy poza rockiem i zaprosił do współpracy Jermaine’a Dupri, a także Lil Wayne’a. O ile napisany z Duprim „Let It All Hang Out” broni się nieźle, to efekt drugiej kooperacji, „Can’t Stop Partying”, traci urok przez niepotrzebne rapowanie Wayne’a. Bez niego byłby to fajny, lekki, wesoły kawałek, który mógłby rozruszać niejedną imprezę. Mam nadzieję, że muzycy Weezer dojdą do wniosku, że nie tędy droga i jeden raz wystarczy. W przeciwnym razie mogą zebrać cięgi, jak Chris Cornell za swoje zbyt bliskie spotkania z Timbalandem.

Weezera jak zwykle słucha się sympatycznie, melodie łatwo wpadają w ucho, jest w tym graniu duża dawka optymizmu. Dobrze z roli producenta wywiązał się Garret „Jacknife” Lee (m.in. U2, R.E.M., Editors). Utwory brzmią mocno i naturalnie. Nie ma jednak na „Raditude” kompozycji o takiej sile rażenia i stopniu zapadania w pamięć, jak „Buddy Holly”, „Island In The Sun” czy „Hash Pipe”. Ale czuć, że wciąż drzemie w Weezer ten inteligentny jajcarz, który potrafił w przeszłości rozbawić, puścić do nas oko, a kiedy trzeba solidnie przyłożyć. Nie wątpię, że w przyszłości jeszcze nie raz to pokaże.